środa, 28 grudnia 2011

Świątecznie i nieświątecznie po zawirowaniach...

Świątecznie bo przed chatą stoi ubrana choinka...


...a w oknie świeci kolorowy sznur światełek...

 

A nieświątecznie bo łyknąć niestety musiałem (jak w Matrixie) czerwoną pastylkę i zejść na ziemie...Neo nie będzie. Choć techniczne dało by się to zrobić to nie opłaca się....szara rzeczywistość.


...i nieświątecznie bo pożegnałem się z kolejną ekipą budowlanych fachowców...i teraz więcej sam będę musiał robić...czego wyniki już pierwsze są... udało mi się ogarnąć bałagan (z grubsza tylko po prawdzie ale zawsze) i po małych poprawkach, przybiciu powały i przykręceniu paru płyt moje przyszłe apartamenta kształtu nabrały...



....bez przestrzeni "technicznej" (jakieś 50cm od brzegu z lewa i prawa) to prawie 41m.kw. mojego królestwa....o małej łazience 7m.kw, tylko wspomnę ;-)
Policzyłem.
Środkowy pokój będzie miał 30m.kw. powierzchni z nieco mniejszą od mojej łazienką.
Pokój od północy prawie 20m.kw. plus łazienka.
Ten pierwszy - mój "apartament" już na Sylwestra będzie służył za noclegownie....

poniedziałek, 5 grudnia 2011

A na wschodzie bez zmian...

...zimno, wietrznie i sucho!
Pompy do wody szukałem i do studni zglądałem a tam ledwie 80cm wody od lustra do dna...Pani Natura całkiem już wszystko pomieszała...a może to nie Ona temu winna...my sami?
Szczęśliwie w chacie cieplej coraz...staram się w dolnej części komfort mieszkania podnieść...drzwi wejściowe zamówiłem...tylko przez nieszczęście stolarza, którego warsztat spalił się doszczętnie czas jakiś temu jeszcze ich nie ma...widać tak miało być. Gdzieś to wszystko musi stać zapisane....
Kabelków prądowych nie ma. Kominek porządnie dopiero budować będziem. W końcu to ważne źródło ciepła.
Na poddaszu widać ruch....szkielety ścian działowych dają wyobrażenie tego co w projekcie zapisano.
Dwa pokoje z łazienkami. po prawej stronie Chaty i jeden za łazienką po lewej stronie.




Na dole też zmiany zachodzą powoli. W Chyżówce już prawie  Łazienka jest...za solidną ścianą z bali...


Z ciężkich prac jeszcze  wylewki zostały ale pierwej ogrzewanie podłogi w dwóch izbach sprawić trzeba...w między czasie jeszcze wodę podłączyć. Może uda się jeszcze tej zimy ciepły prysznic wziąć....

środa, 30 listopada 2011

Matrix

Neo prawie u drzwi.
To "moja" cywilizacja.
Nie oglądam telewizji. Nie mam nawet własnego telewizora. Rzadko raczej słucham radia.
Żyję w świecie Internetu.
Bardzo mi doskwierał jego brak.
I choć bieganie na łąkę jest przyjemne. Trochę mniej gdy deszcz pada...to co będzie gdy śnieg przyjdzie? "Biuro" trzeba będzie zamknąć...
I tu znów szczęście się do mnie uśmiechnęło...to co jeszcze dwa lata temu, kiedy remontować zaczynałem niemożliwe było. W jeden dzień dziś się ziściło.
Będę miał Neostradę!

niedziela, 20 listopada 2011

Spacerkiem wokół Wisłoka

Obeszliśmy Hawajską okrytą zimowym szalem...to przez chmury, które nisko wiszą i temperatury. Widać zima powoli zbliża się. Pięknie wygląda w takim okryciu...wszystko wokół tak się bieli...tylko aparat tego nie ogarnia swoim okiem.


Zima za pasem. To pewne. Postanowiłem tedy zmienić priorytety i miast instalacji elektrycznej w domu zająć się ulepszeniem kominka i rozprowadzeniem ciepłego powietrza...bez tego wynalazku, ciepło mam tylko w dwóch pomieszczeniach i na poddaszu. A w Izbie, która teraz za umywalnie służy bez rozpalania drugiego ciężkiego pieca jest zimno - jak na biegunie! 
Umyśliłem sobie jak ma wyglądać. Ten kominek właśnie. Potrzeba mi wielkiego kamienia, na którym stanie...i z tą myślą przegoniłem towarzystwo korytami rzek.




I znalazłem. 
Nawet kilka do wyboru...trzeb je tylko jeszcze do domu zwieźć. 
A to nie będzie wcale takie łatwe!

poniedziałek, 24 października 2011

Rzecz o gontach...

Zwiedzaniem postanowiłem sobie czas umilić...a wycieczkę nad Solinę  urozmaicić o dwie osady...Równie i Smolnik. Stoją tam bodaj najpiękniejsze drewniane cerkwie polskich Bieszczadów.


Obie zostały pokryte gontem. Ta z lewej z Równi "łupanym" wykonanym tradycyjnie zaś prawa "ciętym"
Z daleka wyglądają pięknie.
Z bliska gont łupany nabiera blasku szlachetności...widać, że długo już bardzo leży na dachu...wyraźnie odznacza się rysunek słojów...

wtorek, 18 października 2011

Zimowy atak...

Na sam przód przywaliło śniegiem w niedzielę...


...kiedy po zakupy do miasta trzeba było jechać...na letnich oponach oczywiście jeszcze...


...za to poniedziałkowym rankiem wszystko wokół zamrożone na kość było...





...a i noc mimo kominka nie była za ciepła...sprawdziłem: -7 stopni...drzewa do kominka nie nadążałem wrzucać...poszedłem po rozum do głowy i to co miałem za dni kilka uczynić w poniedziałek na biegu zrobiłem...watę na stropie ułożyłem i dziury wszelakie utkałem... optykiem się mianowałem!



I stało się cudownie cieplutko...jak w saunie...choć w kominku prawie się już nie pali...i nocą drew doń  już nie dokładałem...za to skóra piecze i drapie...jeszcze teraz wszędzie tę wełnę czuję...


Strop na chyżówką rozebrany...był - już nie jest. Dzisiaj go ładnie "chłopy" odbudowały...jutro poprawiać będą powałę w części nad izbą z piecem a do końca tygodnia skończyć mają stropy nad boiskiem i w sieni. 
I znów w wełnie przyjdzie mi się grzebać...źle mi się robi na myśl samą...


poniedziałek, 10 października 2011

Małymi kroczkami do celu...

..a cel? Przetrwać do wiosny!
W piątek śniegiem sypnęło....od razu przypomniałem sobie wrażenia z ostatniej zimy.
Pamiętam klepisko w izbie z piecem, gdzie spałem. Czasem sam na piecu. Innym razem w kupie gdzieś z boku, żeby cieplej było. Tylko jedna ogrzewana izba. Wychodek za domem i zimna woda gdzieś głęboko w studni...i ten wiatr. Hulał po całej chałupie i w tej izbie jedynej, grzanej bo ściany nie były uszczelnione...
Teraz to co innego...mam ciepły dach...choć jeszcze nie skończony, dzielę już poddasze na mniejsze części...tu będzie jeden pokój...


...a tu drugi większy...


...prawie aż do komina co ginie w ciemnościach...okna będą w połaci po prawej... dalej za kominem będzie moje królestwo...po kalenicą nad jętkami zamierzam wcisnąć zbiornik na wodę...jeszcze nie wiem jak tam wciągnę 500 litrową bańkę ale sposób znajdę!


....wrzucić tu kilka desek na podłogę zamierzam...może kiedyś przyda się do spania...
I najważniejsze. Oba kominy już działają i wyglądają jakoś...


...do szczegółów wagi na razie nie przykładam...wiosną czynić to będę kiedy dach z gontu kłaść będziem...
Staram się zamknąć ciepło w Chacie po to by zimą w środku pracować. Kabelki muszę położyć...wodę trzeba rozprowadzić...ściany zewnętrzne ocieplić, podłogi wykończyć...masakra pracy jeszcze przede mną ale do wakacji najdalej chciałbym skończyć.
Byle do wiosny!

niedziela, 2 października 2011

Na wysokościach...i o komforcie słówko

Wolny czas poświęcam przygotowaniu chałupy do zimowania...fachowcy dach ocieplają od środka. Ściany szczytowe już prawie zamknięte. W udziale mi przypadły prace lżejsze...malowanie onych szczytów i ściany tylnej boiska...wdrapałem się tedy na wysokości i olejem skalnym wysmarowałem obie ściany...straszno tam w górze było...



...i choć nie wykończone jeszcze...z jednej strony okna nie obrobione i nie pomalowane...zaś z drugiej pomysłów aż dwa! 



Wielkie trójkątne okno...albo dechy...zdecydować się nie potrafię. Dechy mają tę zaletę, że nie zmienią Chaty. Od drogi dom będzie prezentował się oryginalnie...jak dawniej. Zasadniczo z tego powodu zrezygnowałem z okien w tej widocznej połaci dachu...by dawny wygląd Chaty zachować...radźcie zatem co czynić nada...

We wnętrzu zaś przybył tylko jeden ale bardzo istotny detal... 



...odpaliłem w sobotę kominek. Rok czasu czekałem na ten moment. To tylko wprawdzie prowizorka jeszcze ale działa! W lewej części, gdzie zimować mi teraz przyjdzie jest naprawdę ciepło. Drugi komin sprawuje się znakomicie. Komfort mieszkania w Chacie podniósł się znacznie!

Bonus extra...tak witają  rosą poranki w Wisłoku...




czwartek, 15 września 2011

Przemijanie

Nim się obejrzałem Lato odeszło...właściwie już Jesieni pełnia trwa...wszędzie kolorowo. Za domem zrobiło się luźniej...posprzątane obejście, poskładane drewno i opadające z drzew liście sprawiają, że łąka rośnie...widoczności przybywa... przez gałęzie prześwitują dachy sąsiadów...



...za chwilę i Jesień przeminie...Zimowy puch przykryje wszystko...tylko po to by stopnieć i Wiośnie miejsca ustąpić...wszystko przemija...
Grzebiąc kiedyś w śmietniku, który odkopałem w Sieni w czasie robót przy fundamentach....znalazłem skorupy starych garnków żeliwnych...


....świadectwo bytu poprzednich właścicieli...gdzieś w w boisku walał się stary skorodowany pocisk artyleryjski...






...niemy zabójca z czasów wojennych...świadek historii...a historia tych terenów krzyżami i krwią pisana...mnóstwo ich wszędzie...byłem w Jasielu, którego już nie ma, tam znalazłem jeden z wielu...

 
...przyjrzałem się...komuś się ta historia nie podoba... ktoś specjalnie rozsunął kamienie postumentu by pomnik obalić...co po nas tedy zostanie?
Jesień. Czas zadumy.
Nie będę już młodszy...Lato się kończy...

wtorek, 6 września 2011

Koziarstwo

 Nie przerzuciłem się na hodowlę...to tylko sąsiedzka pomoc... trza było Koziarstwo z góry zgonić i do zagrody przepędzić...


...wszystkie karnie po kolei na wejściu pojedyńczo jakby Karty Pracy odbijały po skończonej szychcie...


...zaś w środku jak w cyrku...bieg wokół żłobu...i bądź tu mądry...jak wyłapać te z czerwoną szyją?


....a przykaz właścicielski był...czerwone szyje odseparować!


...kilka właściwych kóz ochoczo weszło do oddzielnej zagrody...resztę goniłem w kółko aż pojedyńczo wyłapałem... 


I tak sobie pomyślałem, że jedna, czy dwie kozy to zabawa... zaś całe stado to już ciężka praca i obowiązek!

Abstrahując do Koziarstwa z uwagi na pogodę, która do wczoraj dopisywała jeszcze...z błogiego nic nie robienia powstał Tryptyk z oknami w temacie...jeszcze straszy swoją surowością... pokaże wiecej jak już szczyt będzie odeskowany od zewnątrz...



poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Na koniec wakacji...

...usiadłem sobie na belce podwaliny w drzwiach boiska i leniwie patrzyłem na krajobraz...chęci jakowyś do pracy nie zebrałem. Siedziałem i dumałem... zdało mi się, że chwile to ledwie trwało...

 

...że nie zauważyłem, kiedy Jesień cichaczem mnie podeszła...



...pożółkła Jarzębinę...





....Czeremchę za domem czerwienią pomalowała...





...Wielki Jesion swym oddechem zmroziła. Biedaczysko siły witalne stracił zupełnie... 


A Ja w tyle jestem... chroniczny brak czasu! A i energii ostatnio nie zbywa... akurat teraz energetycy muszą kable wymieniać...dniami całymi prądu nie ma...
I choć mam już pierwsze "brudne" podłogi - wylewki betonowe, okna w boisku, wodę ze studni rurą do chyżówki pociągniętą -  to gdzie tam jeszcze do stanu zamierzonego...wrześniowego...wieczność cała!
Jak Jesień to Jesień... może trzeba się już w kołderkę owijać i jak Pan Jeż pod liśćmi w sen zimowy zapaść i odpocząć?
Taki Jeż ma dobrze....