Dziś mam dla Was tylko jedno zdjęcie...nie trzeba powiększać...
Świeża dostawa. 3000szt. W sumie w domu leży już ich 6000.
Tak mi sie te gonty podobają, że oczu oderwać od nich nie mogę.
Moje myśli krążą już po dachu...w przenośni i dosłownie.
Pierwsze dwa tygodnie maja będę goncić część dachu z kominami, w której instalować będę okna dachowe i kolektory słoneczne.
To co prawda tylna część dachu. Nie widoczna z drogi ale niezmiernie ważna.
W pokojach zapanuje jasność a w systemie ogrzewania zostanie przywrócona (mam nadzieję) równowaga i nie będę musiał palić tyle drzewa...z pewnością energii słonecznej wystarczy do ogrzania wody użytkowej.
Dawno się nie odzywaliśmy
4 tygodnie temu
Też bym się zakochała. Cudo...już sobie wyobrażam ten dach....
OdpowiedzUsuń:) Wyobrażam sobie jak stoisz, wpatrujesz się w ten złożony na kupie gont i błąka Ci się uśmiech zadowolenia po twarzy :)
OdpowiedzUsuńPiękny gont ,szkoda tylko że nie darty a z pod maszyny ,będzie o połowe mniej trwały. Domek już jest cudo ale jeszcze bardziej zyska jak dostanie taką czapę gontową :)
OdpowiedzUsuńTego rodzaju gontów nie drze się a łupie, moim drodzy...i ten jest łupany! Dlatego go tak wolno przybywa...maszyny poza kobylnica i siekierą nie widział jeśli wyjąć zamek, wycięty frezem.
OdpowiedzUsuńAle sam chyba nie łupałeś? Ciekawa jestem ile czasu zajmuje ułożenie tego wszystkiego na dachu...Potem się to jakoś zapuszcza, maluje czy same tak ciemnieją?
UsuńWprawny gonciarz zrobi kilkadziesiąt klepek dziennie...to prosta choć ciężka i żmudna praca. Od pnia do gotowej deski daleka droga.
UsuńOczywiście odpowiednio impregnuje się deski. Moczone jak dawniej w oleju skalnym nabierają ciemnobrązowego koloru...taki dach widać dobrze na zdjęciach chaty bojkowskiej na blogu: http://chatamagoda.blogspot.com/
A widzisz zasugerowalismy się tym ,,nie trzeba powiększać" a dopiero po kliknięci i powiększeniu można co nie co zobaczyć a jeszcze jak by paczka była rozcięta i pokazany wierzch gonta to byli byśmy całkiem bez pomyłki :)
UsuńJeśli łupany to już całkiem widzimy że pilnujesz najdrobniejszych szczególików .BRAWO :))) SUPER !!!
Przypomina owoce platana :)
OdpowiedzUsuńDomek będzie jak się patrzy, ludziom w Wisłoku oczy na wierzch wyjdą.
OdpowiedzUsuńAle tak ma być :)
Wierzyć się nie chce, że to siekierka tak równiutko połupała klocki; czy olej skalny jakoś pachnie? będzie piękny dach, chata zyska wspaniałe pokrycie; Piotrze, czy między belki pójdzie jakieś mszenie, bo zauważyłam, że są układane na piance; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTrzeba dużo wprawy do tego by tak równo wyszły. Gonty ciupie Piotr z okolic Sanok. Porządna "firma".
UsuńBelki uszczelniłem pianką w zewnętrznych ścianach bo to najtańsze i najlepsze rozwiązanie a i tak będzie niewidoczne po obłożeniu gliną. W mojej chałupie uszczelniano ściany mchem. I tak planuję zrobić ale w ścianach wewnętrznych...tam gdzie to będzie widoczne.
Też składaliśmy chatkę na piance, domek się rozsychał, wszystko rozszczelniło się, powstały duże szpary; więc ociepliliśmy od zewnątrz wełną, a na to deska; wewnątrz wydłubuję resztki pianki i wbijam sznur konopny, ale to nowa budowla, nie zachowuje klimatu starej chaty; Twoja glina pewnie będzie jeszcze malowana kolorem, jak kiedyś; a mech? umiesz mszyć taką chałupę? pozdrawiam.
UsuńW życiu tego nie robiłem ale wszystkiego można się nauczyć. Wystarczy chcieć. Gorzej może być ze zdobyciem mchu...
UsuńTo ci daszek będzie :)
OdpowiedzUsuńCzytam Twój blog na raty i tak jakby od końca...Zaczytana jestem coraz bardziej tym bardziej, że obok jakieś grubaśne naukowo pisane tomiska do przeczytania leżą:)Dzisiejsza lektura sprawiła, że moja tęsknota za Bieszczadami jest jeszcze większa....Przypomniałam sobie jak ja lubię chodzić! Jak mi się tam dobrze myśli..Kiedyś co weekend brałam dziecko, psa i dokąd nogi poniosą...Teraz jestem na głodzie:) A Łemko na początku oznaczało słowo "tylko", Rusnacy, Rusini czy Rusnaki często go używali i otrzymali takie przezwisko, które później przyjęli jako nazwę...Ha się pochwaliłam swoją znajomością Łemków:)
UsuńI ja sporo czytam. A historia moich okolic interesuje mnie szczególnie. Grzebałem nawet w archiwach sanockich. Teraz wybieram się do Rzeszowa szperać w poszukiwaniu starej austryjackiej mapy w skali 1:25 000 z przed ponad stu lat....ponoć leży gdzieś tam w szufladzie.
UsuńNiestety ostatnimi czasy mniej czasu jakby...braknie go na książki i rowerowanie...ale przyjdzie jeszcze czas.
Był taki Pan, który zajmował się historią tych terenów, ale niestety już go nie ma...Od starszych ludzi można się wiele dowiedzieć, ale niestety nie jest to zbyt wiarygodne źródło...Fajnie piszesz "moich okolic" od razu zazdrośnie myślę sobie " moich też":)Czasem myślę, że dokładnie podążyłam śladami Łemków, tych z roku 1947:) Ciekawe tylko czy uda mi się repatriować...A masz mapę okolicznych lasów i nieistniejących wsi?...
UsuńMam dwie. Polską z 1938roku i austryjacką z przełomu wieków. Obie w skali 1:50 000 ale szukam jeszcze dokładniejszej. Ponoć istnieje...
UsuńPięknie będzie wyglądało :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńoj jak ja rozumiem tą miłość do gontów:)))to moje niespełnione marzenie:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zdjęcie gotowego dachu też kiedyś pokażesz :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne zdjęcia :)
Kiedyś będąc na warsztatach budownictwa eko. uczyłam się wycinać i klaść klepki osikowe i bylam tez w nich... zakochana podobnie jak Ty i marzyłam o takim dachu, lecz niestety względy finansowe przeważyły i moj dach jest nie-gontowy. Gontowe firmy sa drogie, a sama nie dalabym rady.
UsuńCzy sam będziesz goncić swój dach?
Twój domek to bedzie prawdziwe cudo, już sobie wyobrażam. Wszystko takie naturalne. Moj tez byl uszczelniany mchem, a strop z gliny i slomy, tak kiedys budowano i to bylo dobre.
Serdeczności posyłam.
Gdzie taki gont można kupić? pewnie tylko w górach? :)
OdpowiedzUsuńChyba nie tylko, ale o gonciarza dzisiaj trudno..fakt...dlatego sam chcę się tej sztuki nauczyć.
OdpowiedzUsuń