Z przyjacielem i znajomymi udał nam się weekend w chmurach nad ...Karkonoszami!
W sobotę skiturowaliśmy...w niedziele pokonywaliśmy granice. Tak przynajmniej twierdzi mój towarzysz...dla mnie to była nieco szalona wyprawa...zmokliśmy obaj do ostatniej suchej nitki!
Widoczność? Dwie, trzy tyczki...a zjeżdżaliśmy ze Śnieżki (której de facto nie zdobyliśmy) na tyłkach...bo wszystko zamarzło.
Kto by myślał o rakach...na weekend?
Spokojnie odpoczywały w szafie.
Na dole było o wiele spokojniej...i bardzo zielono...poprzedniego ranka kiedyśmy tędy wchodzili jakoś tego nie zauważyłem...
ale chmury nawet z daleka....niczego dobrego nie wróżyły...
Największym zaskoczeniem był Poniedziałek!
Wiosna przyszła z zaskoczenia...gdzieś zza pleców wyskoczyło Słonko!
Wiosna!
Wiosna!
Wiosna przyszła!
W takim klimacie a miło zwiedzić było perełkę Karpacza...świątynie Wang
Zbudowana w XII-XIII wieku w Norwegi...uratowana od zniszczenia w XIX wieku przez pasjonatów, którzy poznali się na jej wartości.
To dopiero było przedsięwzięcie!
Czym jest dzisiaj przenoszenie starej chaty? Toć to bardziej przypomina przeprowadzkę...niż prawdziwą wyprawę jaką musiał przetrwać ten zabytek....
Dawno się nie odzywaliśmy
4 tygodnie temu
A czy widział Pan kościółek w Kromnowie? Tylko 25 km od Karpacza.
OdpowiedzUsuńJedyny (oprócz świątyni Wang) w Sudetach Zachodnich drewniany kościół pw. św. Jerzego z pocz. XX wieku:
http://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=55
http://www.starakamienica.pl/solectwa/kromnow/kromnow.html
Paulina