czwartek, 15 września 2011

Przemijanie

Nim się obejrzałem Lato odeszło...właściwie już Jesieni pełnia trwa...wszędzie kolorowo. Za domem zrobiło się luźniej...posprzątane obejście, poskładane drewno i opadające z drzew liście sprawiają, że łąka rośnie...widoczności przybywa... przez gałęzie prześwitują dachy sąsiadów...



...za chwilę i Jesień przeminie...Zimowy puch przykryje wszystko...tylko po to by stopnieć i Wiośnie miejsca ustąpić...wszystko przemija...
Grzebiąc kiedyś w śmietniku, który odkopałem w Sieni w czasie robót przy fundamentach....znalazłem skorupy starych garnków żeliwnych...


....świadectwo bytu poprzednich właścicieli...gdzieś w w boisku walał się stary skorodowany pocisk artyleryjski...






...niemy zabójca z czasów wojennych...świadek historii...a historia tych terenów krzyżami i krwią pisana...mnóstwo ich wszędzie...byłem w Jasielu, którego już nie ma, tam znalazłem jeden z wielu...

 
...przyjrzałem się...komuś się ta historia nie podoba... ktoś specjalnie rozsunął kamienie postumentu by pomnik obalić...co po nas tedy zostanie?
Jesień. Czas zadumy.
Nie będę już młodszy...Lato się kończy...

wtorek, 6 września 2011

Koziarstwo

 Nie przerzuciłem się na hodowlę...to tylko sąsiedzka pomoc... trza było Koziarstwo z góry zgonić i do zagrody przepędzić...


...wszystkie karnie po kolei na wejściu pojedyńczo jakby Karty Pracy odbijały po skończonej szychcie...


...zaś w środku jak w cyrku...bieg wokół żłobu...i bądź tu mądry...jak wyłapać te z czerwoną szyją?


....a przykaz właścicielski był...czerwone szyje odseparować!


...kilka właściwych kóz ochoczo weszło do oddzielnej zagrody...resztę goniłem w kółko aż pojedyńczo wyłapałem... 


I tak sobie pomyślałem, że jedna, czy dwie kozy to zabawa... zaś całe stado to już ciężka praca i obowiązek!

Abstrahując do Koziarstwa z uwagi na pogodę, która do wczoraj dopisywała jeszcze...z błogiego nic nie robienia powstał Tryptyk z oknami w temacie...jeszcze straszy swoją surowością... pokaże wiecej jak już szczyt będzie odeskowany od zewnątrz...



poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Na koniec wakacji...

...usiadłem sobie na belce podwaliny w drzwiach boiska i leniwie patrzyłem na krajobraz...chęci jakowyś do pracy nie zebrałem. Siedziałem i dumałem... zdało mi się, że chwile to ledwie trwało...

 

...że nie zauważyłem, kiedy Jesień cichaczem mnie podeszła...



...pożółkła Jarzębinę...





....Czeremchę za domem czerwienią pomalowała...





...Wielki Jesion swym oddechem zmroziła. Biedaczysko siły witalne stracił zupełnie... 


A Ja w tyle jestem... chroniczny brak czasu! A i energii ostatnio nie zbywa... akurat teraz energetycy muszą kable wymieniać...dniami całymi prądu nie ma...
I choć mam już pierwsze "brudne" podłogi - wylewki betonowe, okna w boisku, wodę ze studni rurą do chyżówki pociągniętą -  to gdzie tam jeszcze do stanu zamierzonego...wrześniowego...wieczność cała!
Jak Jesień to Jesień... może trzeba się już w kołderkę owijać i jak Pan Jeż pod liśćmi w sen zimowy zapaść i odpocząć?
Taki Jeż ma dobrze....