Dużo się zmieniło.
Pokoje dla gości z grubsza gotowe, pasieka stoi, kurki gdakają, chata pięknieje. Wreszcie trochę czasu znaleźliśmy na skończenie dachu. I choć śnieg nas zaskoczył to goncimy!
Do zimy dach może skończymy :)
Przy okazji wędzimy. Choć sam proces niezdrowy jest...unikamy chemii. Sól jeno i zioła wystarczają. Teraz już wędliny, sery, jajka i mleko swojskie mamy.
Udaje się żyć bez konserwantów. Nawet mąkę z młyna kupujemy. Bez wybielaczy i polepszaczy.
Na wiosnę własny duży ogród warzywny na polu zakładać miarkujemy. Nic to, że warzywa piękne nie będą. Za to zdrowsze na pewno!
Bo życie na wsi z pewnością zdrowsze być może niż w mieście...kwestia wyboru.
zazdroszczę, Piotrze, ale tak wiesz, ino, że też tak bym chciała :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Was serdecznie :)