niedziela, 20 listopada 2011

Spacerkiem wokół Wisłoka

Obeszliśmy Hawajską okrytą zimowym szalem...to przez chmury, które nisko wiszą i temperatury. Widać zima powoli zbliża się. Pięknie wygląda w takim okryciu...wszystko wokół tak się bieli...tylko aparat tego nie ogarnia swoim okiem.


Zima za pasem. To pewne. Postanowiłem tedy zmienić priorytety i miast instalacji elektrycznej w domu zająć się ulepszeniem kominka i rozprowadzeniem ciepłego powietrza...bez tego wynalazku, ciepło mam tylko w dwóch pomieszczeniach i na poddaszu. A w Izbie, która teraz za umywalnie służy bez rozpalania drugiego ciężkiego pieca jest zimno - jak na biegunie! 
Umyśliłem sobie jak ma wyglądać. Ten kominek właśnie. Potrzeba mi wielkiego kamienia, na którym stanie...i z tą myślą przegoniłem towarzystwo korytami rzek.




I znalazłem. 
Nawet kilka do wyboru...trzeb je tylko jeszcze do domu zwieźć. 
A to nie będzie wcale takie łatwe!

poniedziałek, 24 października 2011

Rzecz o gontach...

Zwiedzaniem postanowiłem sobie czas umilić...a wycieczkę nad Solinę  urozmaicić o dwie osady...Równie i Smolnik. Stoją tam bodaj najpiękniejsze drewniane cerkwie polskich Bieszczadów.


Obie zostały pokryte gontem. Ta z lewej z Równi "łupanym" wykonanym tradycyjnie zaś prawa "ciętym"
Z daleka wyglądają pięknie.
Z bliska gont łupany nabiera blasku szlachetności...widać, że długo już bardzo leży na dachu...wyraźnie odznacza się rysunek słojów...

wtorek, 18 października 2011

Zimowy atak...

Na sam przód przywaliło śniegiem w niedzielę...


...kiedy po zakupy do miasta trzeba było jechać...na letnich oponach oczywiście jeszcze...


...za to poniedziałkowym rankiem wszystko wokół zamrożone na kość było...





...a i noc mimo kominka nie była za ciepła...sprawdziłem: -7 stopni...drzewa do kominka nie nadążałem wrzucać...poszedłem po rozum do głowy i to co miałem za dni kilka uczynić w poniedziałek na biegu zrobiłem...watę na stropie ułożyłem i dziury wszelakie utkałem... optykiem się mianowałem!



I stało się cudownie cieplutko...jak w saunie...choć w kominku prawie się już nie pali...i nocą drew doń  już nie dokładałem...za to skóra piecze i drapie...jeszcze teraz wszędzie tę wełnę czuję...


Strop na chyżówką rozebrany...był - już nie jest. Dzisiaj go ładnie "chłopy" odbudowały...jutro poprawiać będą powałę w części nad izbą z piecem a do końca tygodnia skończyć mają stropy nad boiskiem i w sieni. 
I znów w wełnie przyjdzie mi się grzebać...źle mi się robi na myśl samą...