czwartek, 9 września 2010

Chabrowe szaleństwo....

No cóż...słowo ciałem się stało. Okienka pomalowane. Znalazłem przypadkiem w Praktikerze na dolnej półce kilka puszek mocno zakurzonej niebieskiej farby akrylowej...widać, że nikomu do gustu ten kolor nie przypadł. Kupiłem na próbę!
Moja radość była wielka, kiedy otworzyłem wieczko. W środku piękny chabrowy kolorek.
Futrynę drzwi pomalowałem w pierwszej kolejności...bez wahania!
Na zdjęciach wyszło bardzo jasno ale w naturze pali w oczy...ale  ściemnieje jeszcze! To zupełnie tak jak ze ścianami...na każdym zdjęciu wydaje się (patrz poniżej), że to inny kolor. Trzeba to zobaczyć w rzeczywistości!



Dziadek też się cieszy ze swojej roboty...


choć okienko zamknięte lepiej się prezentuje




A rzut oka na fasadę frontową pozwala wyobrazić sobie całość. Po skończeniu.


Madziu. Szykuj się na wielkie malowanie węgłów na wiosnę!

Niestety wcześniej to się nie uda. Każdy ma problemy z budowlańcami...

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

O chabrowym słowobrazków kilka...

Na około słyszę, że faceci to daltoniści i nie odróżniają seledynowego od zielonego, chabrowego od niebieskiego...
Poszedłem więc na łatwiznę i odwiedziłem odbudowaną cerkiewkę w Komańczy.
Jest śliczna choć brakuje jej czegoś co spłoneło...





No i ma to najważniejsze. Właściwy kolor na kopułach...



...i drzwiach...


niedziela, 22 sierpnia 2010

Postępy...

Dom w części mieszkalnej w całości oczyszczony i zabezpieczony, mieni się kolorami od wiśniowego przy świetle wieczora...


...przez brązowy o poranku...


...do brązowego w palącym słońcu południa...


Znów niestety fotki nie pokazują dokładnie tego co oczy widzą....ale i tak chciałem Wam pokazać owoc tygodniowej pracy ze szlifierką kątową i rozpylaczem ogrodowym. Dumny jestem z dokonania.

Tato pracuje jeszcze przy kominie...w izbie właściwie już skończony...



...widok bez pieca nieciekawy....ale praca wykonana. Już za dzień, dwa wybije się on ponad dach!
Potem jeszcze tylko kilka dni swoje musi odstać...i zabieramy się za piec. Materiał czeka złożony na boisku. Brak tylko żeliwnej płyty i drzwiczek...ale o te się nie martwię...właściwe widziałem Komańczy kupię przy okazji.
Z początkiem września musimy piec odpalić! Zimno się robi a ogrzewanie izby olejowym piecykiem kosztuje krocie i jest mało skuteczne.
Dobrze, że już powała nad nią leży.
W piątek przyjechało kolejnych kilka super szerokich dech na powałę sieni. Jeszcze ze cztery i przykryjemy chyżówkę.
Brakujące okna zamówione. Drzwi też. Musimy przygotować chatę do zimowania...