Powiało chłodem...dzień za dniem coraz krótszy a noce coraz zimniejsze...przyszedł czas na piec!
I choć to moje pierwsze tego rodzaju dzieło to jestem pełen entuzjazmu i nadziei, że będzie działać tak jak sobie wymyśliłem...a jak nie to go rozbiorę i zbuduję kolejny....aż zostanę Zdunem!
Solidna stopa to podstawa.
Tato-Dziadek wylał ją już dwa miesiące temu. Potem trzeba było ją nieco zmodyfikować ale to już inna historia...pierwsza cegła położona:
...nawet nie jedna...szybko wyrosła kuchnia...
Tak wygląda na dzisiaj i ciągle rośnie:
Fasada zaczyna wyglądać jak ze zdjęcia...tylko tynków brak...nie ma jeszcze blatu z kamieni ale w tej chwili nie jest on najważniejszy....
Z tyłu kuchni urosła przemyślna konstrukcja z rozbiórkowej cegły na kształt labiryntu Minosa...
...która będzie podstawą pieca ale będzie także służyć do ogrzewania powietrza pod piecem...które z kolei przez komin i specjalny do tego celu szyb poleci sobie na górę... no bo, po co grzać ziemie i ściany?
A komin? Prawie gotowy...ciągle leje i to znacznie utrudnia prace na dachu...ale postępy widać:
Może jednak uda się skończyć remont konstrukcji przed zimą i to z częścią dachu nad gospodarczym! Zmieniłem ekipe budowlańców...nie łatwo przyszło rozliczyć z poprzednią...trochę trzeba będzie po nich poprawić. Cóż, samo życie...