Tak, tak. Dwie zimy prawie minęły od kiedy pewien Jesion obalon został na ziemie. Porżnięty na grube deski czekał swojej chwili by stołem zostać!
Tak długo nań czekałem, że nocą jeszcze po jego przywiezieniu i postawieniu w boisku zdjęcia robiłem.
Podniecony do rana czekać musiałem by w innym świetle spojrzeć na to moje małe (blat 170x83) cudo...
żeby blasku nie straciło olejować go postanowiłem. Niestety proces taki powoduje, że drewno leciutko żółknie...próby czynie zatem z ługiem. Potem myślę olejować....ale pierwej zobaczę co wyjdzie.
Podobnie ługować będę deski podłogowe, które po oszlifowaniu pięknie wyglądają i naprawdę nieźle się na przyszłość zapowiadają.
Najmniejszy pokoik gościnny wyglądu zaczyna nabierać.
Rzecz oczywista płyty straszyć nie będą...najchętniej gliną ściany bym obłożył ale to materiał nietrwały bardzo...zaprawą gipsową z piachem grubym podobny efekt faktury uzyskać miarkuję...a i równie zdrowy, bo i gips i glina po równo oddychają...
A w chacie cieplej coraz...każda ocieplona ściana poprawia komfort ogrzewania...mniej drzewa potrzeba...i dobrze, bo zima idzie. Powoli i nie śpiesznie ale wieczorami mgły już horyzont zasłaniają.
Świtaniem zaś słońcu przebić się nie dają...noce zimne, poranki mroźne zaś i oszronione...