sobota, 26 lutego 2011

W zimowej szacie

Wszystko znów przykryte śniegiem... to już kolejny atak zimy. Trzeci w tym roku? Akurat w samą porę. Ferie z Julką spędziliśmy w chacie. Byliśmy na nartach... jedyne 30km samochodem. Następnym razem na skiturach pójdziemy przez góry bo to ledwie 40 min na nartach od chaty. Powrót musi być rewelacyjny bo właściwie cały czas jedzie się z góry...



W środku nawet przy dużych mrozach w izbie jest ciepło. Ściany jeszcze nieszczelne i nieocieplone. Wicher czasem po głowie dmie. Ale na piecu po dwóch dniach palenia spać już się nie daje...zbyt rozgrzany.


Wszystko wokół zamarło. Nawet Wisłok. Tylko gdzie nie gdzie wodę widać...


Za domem stoi nowy słup w miejscu starego. Do domu elektrycy doprowadzili nowiuśki kabel z prądem. Nie można jeszcze tego nazwać przyłączem bo brak mi stojaka. Jak tylko uda mi się go zrobić i umocować na szczycie podłączę tablicę na domu i skasuje prąd ze słupa...za drogo mnie kosztuje!

9 komentarzy:

  1. A tak żeśmy się kiedyś zastanawiali co tam nad Wisłokiem...
    Z tymi skiturami to różnie może być bo odwilż zapowiadają... ale różne rzeczy zapowiadali..Podkarpackie rządzi się swoimi prawami.. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie ostanie podrygi tej zimy,ale kto wie.Co do ciepła w drewnianej chałupie to wiemy coś o tym,one mają zawsze świetny mikroklimat,drewniane ściany bardzo mało potrzebują aby się ogrzać więc powietrze w domu szybko się nagrzewa.Na naszej pierwszej drewnianej chacie mieliśmy jeszcze strzechę słomianą która doskonale chroniła przed utratą ciepła a latem przed upałem.
    Pozdrawiamy jak zawsze serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. To znaczy, że będzie optyk nad Wisłokiem pracował :DDD? Czy już wiadomo czym będzie optykał? Na zapiecku dawniej leżały grube baranie skóry, co by w plecy nie parzyło :DDD Wieszano też zioła. One z kolei, wespół z ciepłem, przeganiały przeziębienia i inne uroki:)
    Wszystkiego dobrego od baby zakochanej w starych chałupach i drewnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. to znaczy ,że sezon nieprzerwanie trwa! i o to chodzi ( a pieca ze spaniem szczerze zazdroszczę o ile zazdrość ma coś wspólnego ze szczerością)

    OdpowiedzUsuń
  5. A już myślałam, że zima nie pozwala Ci nad Wisłok dojechać...
    Drewniane domy mają to do siebie, że zimą są ciepłe, a latem dają przyjemny chłód. Pod warunkiem, że są w miarę szczelne oczywiście ;-)))
    Pozdrawiamy Serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piotrze, byłeś na nartach w Karlikowie? Tak sobie dzisiaj popatrzyłam na mapę, przecież to rzut beretem przez Tokarnię i już jesteś u siebie, tylko samochodem trzeba koło robić. My byliśmy w czwartek, ludzi malutko, tylko wiatr i mróz tak dawał czadu, że nie dało się dłużej pojeździć, i jeszcze sypał w twarz śniegiem. Pojechaliśmy potem do Paloty po rum tuzemski, dobry do herbatki, ale jedyny sklepik zamknięty do marca, to trzeba było do Medzilaborców.
    Cisza, spokój, ludzi jakoś nie widać, wszyscy czekają na wiosnę, my też, oglądałam dzisiaj zdjęcia, zielono, moje stare jabłonie kwitnące na różowo, łany pierwiosnków, pod lasem przylaszczek modrych jak niebo, eh, wiosno, gdzieś ty? Pozdrawiam z pięknym słoneczkiem, kapie z sopli lodowych, może to już?
    Maria z Pogórza Przemyskiego

    OdpowiedzUsuń
  7. Mario, wiem, że do Karlikowa rzut beretem...ale jeszcze nie zaopatrzyłem się w skitury... pożyczam sprzęt. Mam nadzieje, że w przyszłym roku uda mi się nadrobić te braki i na własnych deskach wybiorę się na stok. Na tę chwilę każdą złotówkę w chatę inwestuje.
    Aneto, żaden ze mnie optyk... ale będę się starał. Do zatykania szpar w ścianach zewnętrznych użyje wełny mineralnej i gliny na wierchu...ściany wewnętrzne będę uszczelniał mchem. Tak jak dawniej to uczyniono. Bardzo ładnie taki zasuszony zielony mech wygląda w szparach pomiędzy belkami.
    Sezon zimowy nie sprzyja pracom na zewnątrz a nie bardzo jeszcze mogę coś zrobić w środku.
    Na tę chwilę mam już prąd. Za tydzień dwa będą mógł z tego kabla korzystać. Potem oczyszczalnia. Za miesiąc zostanie zainstalowana. Liczę, że uda mi się do końca kwietnia położyć kanalizacje i zbudować podłogi w dwóch pomieszczeniach w prawej części chaty. Od tego czasu będę w chacie mieszkał na stałe. Jeśli można tak powiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
  8. Serce rośnie, dusza pięknieje, jak tak trzeba przy domu robić. A jak jeszcze chce się samemu jak najwięcej zrobić, to jeszcze duma ciało rozsadza! Piękne to uczucie!
    Jeśli mogę coś doradzić: wełna się nie nadaje, sprawdzałam, przewiewa. Po drugiej zimie wymieniłam, o zgrozo!, na pianę. Jest lepiej. Mchu nie mogłam dostać, a w lasach stosownego prawie widać nie było. Obstawiam mech, którego nie sprawdzałam, ale do wieków był przecież stosowany. Słyszałam jeszcze o moczonej, potem plecionej a potem suszonej (chyba jakoś tak, ale może być inaczej) pszennej słomie. Jednak zdaje się, że ją to tylko w celach dekoracyjnych. Dziadek ma dom nad stawami i optykał taką specjalną trawą w połączeniu z tatarakiem. Nie wiem jak się ta trawa nazywa, ale w środku ma taką jakby gąbeczkę. Mi osobiście wyłażący mech bardziej odpowiada :)) Pięknie będzie na Wisłokiem, oj pięknie! Już teraz ten podcień, ten kolor, ten piec... ach!
    Ja też czekam na wiosnę, płot muszę poprawić a i szafkę chciałam zrobić.
    Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałam wyróżniona i poproszono mnie abym przekazała swoje wyróżnienie ulubionemu blogowi. Zapraszam po szczegóły do siebie! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń