poniedziałek, 28 marca 2011

Porządki

W sobotę odwaliłem kawał porządnej nikomu nie potrzebnej  pracy. 
Posprzątałem przed domem. Jak to wyglądało zanim się zabrałem za troty po tartaku widać poniżej:


przejrzało... 


Niestety nie było komu poklepać mnie po ramionach i pochwalić.  Możecie to nadrobić... ;-)

W niedziele od rana sprzątałem za domem. Nikt tam nie grabił co najmniej od kilku lat! Potrzeba mi jeszcze kolejnego weekendu żeby przejrzało tam tak jak przed domem... obaliłem (znaczy tyle: przewróciłem kopniakiem) parę suchych już zupełnie drzew. Czas je pociąć i porąbać. Będzie w sam raz na opał... na wszelki wypadek zamówiłem już i zapłaciłem za 10 kubików buka. Przyjedzie niebawem. Mam nadzieje, że będzie to w przyszłym tygodniu... ale nie tak jak u Magody...
Sąsiedzi wyciągnęli mnie na górę. Na spacer. Pięknie i przejrzysto było. Widać było Bieszczady ale ich Wam nie pokaże...za słaby aparacik (a propos - odnalazł się :-)  ).
Wystarczyć muszą widoki Hawajskiej. Jest piękna!












Powiadają ludziska, że kiedyś nań stało zamczysko...bardziej warownia drewniana jakowaś...
Można to sobie wyobrazić.

niedziela, 13 marca 2011

Prawie wiosna

Jeszcze wczoraj leżał śnieg.
Dzisiaj od rana słoneczko zrobiło swoje.
Wisłok ruszył z kopyta.


gdzie nie gdzie broni się jeszcze kawałek kry





Na polach widać już trawę... śnieg leży jeszcze za domem przy rzece


Nawet maleńki strumień z boku domu przybrał na "wadze"




Idzie Pani Wiosna!
Jak ziemia obeschnie trzeba brać się do porządków... oj nabałaganiło się strasznie. Teraz kiedy troty, stare deski i kawałki papy wyjrzały z pod śniegu obejście wygląda jak po przejściu tornada... masakra jakaś.... ile to pracy żeby to uprzątnąć...

czwartek, 10 marca 2011

Pogoda zmienną jest.

Ostatnim razem wyszliśmy z chałupy przed siebie. Na wprost. Na północ. Pierwotnie zakładaliśmy, że przetrzemy szlak do nieistniejącego Przybyszowa. Tam właśnie ze zbocza góry do Karlikowa biegnie trasa zjazdowa. Pogoda zachęcała do wędrówki. 





Po dwóch godzinach marszu słońce zniknęło za chmurami. Skręciliśmy w stronę szlaku. Zmodyfikowaliśmy plany wycieczki skracając ją do minimum. Decyzja słuszna. Pogoda zmieniała się w oczach.
Z minuty na minutę.Kolejne zdjęcia zrobiłem na tej samej drodze w odstępie ok. 3-5 minut.

i tak po 15 minutach widzieliśmy tylko czubek własnego nosa... posiekani śniegiem i zmarznięci po blisko 5 godzinach wróciliśmy do domu. Do Przybyszowa nie dotarliśmy choć to naprawdę blisko.


Po drodze spotkaliśmy dwa olbrzymie Jelenie, kilka saren. Dobrze, że wilcy sobie gdzieś poszli... trochę miałem stracha po tym jak zeszły w niedziele watahą prawie pod sam dom... na śniadanie.

wtorek, 1 marca 2011

Krywe, Tworylne i z powrotem...

Pogoda ładna, śnieg wszędzie. Całkiem ciepło jak na zimę... to co było robić. W około góry!
Wespół z przyjacielem z Przysłupia wybraliśmy się do Zatwarnicy. Porzuciliśmy samochód gdzieś na leśnym dukcie pomiędzy Zatwarnicą i Rajskimi. Wjechać tam bez łańcuchów wcale nie było łatwo...
Skrótem poszliśmy na Krywe.


 Latem to miejsce jest jeszcze piękniejsze...zachowały mi się takie piękne fotki:





Przypomniałem sobie w czasie tej zimowej wędrówki, że jesienią znalazłem tu naszyjnik z pereł:


potem przez bory i lasy...wzdłuż Sanu, starą drogą poszliśmy na Tworylne. Równie piękne i jeszcze bardziej opustoszałe miejsce.... 



 ...wystają tu jeszcze z ziemi liczne ślady bogatej przeszłości tych terenów...

po cerkwi...


po folwarku...


Tradycyjnie już wyciągnąłem z nami Julkę...

 ...na szczęście zapomniała już o baranach... wiecie jak szybko zasnęła po przejściu tych 15-20km?
Bardzo skuteczny usypiacz!