sobota, 21 listopada 2009

Skarbiec

zazwyczaj jest pełen dukatów...ten jest inny:



ale żeby go napełnić trzeba się nieźle napracować...

Na codzień Kozy biegają po łąkach powyżej domu

 



czasem późnym latem zejdą niżej na jabłka na łąkę tuż przy moim domu



a kiedy zrobi się straszno i padać zaczyna...





...biegną do koziarni.

A sery?
Robią się same...
.
Pozdrowienia dla sąsiadów...
Dzięki ich pracy mogę cieszyć się tych serów smakiem.

sobota, 14 listopada 2009

Dobre i złe wieści...

Wypada zacząć od złych...paskudna pogoda psuje mi trochę szyki.
Drugi tydzień w zasadzie cały czas leje. Wszystkie wykopane dziury momentalnie zalewa woda i jak tu murować?
Tyle narzekania.
Dobre wieści to takie, że już coś widać. I to coś warto pokazać. Ale od początku...
Dziury w ziemi kopane były na głębokość 1,5 m a miejscami jeszcze głębiej. Potem zostały zalane betonem do wysokości gruntu. Pod każdym węgłem domu jest taka dziura zalana betonem. W języku Fachowców mówi się nań pecki. Technicznie rzecz ujmując to fundament słupowy.


Na tychże peckach (to pojęcie bardziej mi odpowiada) kładzie się kamienie. Dawniej leżały one wprost na ziemi i lepiono je gliną. Jednak taką zaprawę łatwo wypłukuje woda i po latach kamienie się obsuwają i konstrukcja wymaga naprawy. Co by takich kłopotów uniknąć dzisiaj muruje na zaprawę cementu z miałkim żwirem.
Na tym zdjęciu widać jak wyglądało to oryginalnie - dziś ten węgieł jeszcze stoi nie dotknięty.



Panowie Fachowce chcieli go wyprostować. Zabroniłem oczywiście. Ma po wykonaniu pecki stanąć tak jak teraz stoi. Z tych samych kamieni.
Od frontu widać już prawie gotowy winkiel.



I tak mi się on podoba, że w tym, miejscu nie odbuduje przyizbia. Pierwotnie przed rozebraniem leżał tu wymurowany z kamienia chodnik - to właśnie jest przyizbie. Można było tym chodnikiem obejść cały dom dookoła pod dachem.
Widać go jeszcze na starszych zdjęciach.

niedziela, 8 listopada 2009

Aspersorium...

....to jest właśnie aspersorium - naczynie na święconą wodę. Tyle tylko zostało z drugiej cerkwi, która przed ponad 50 laty stała jeszcze w Wisłoku Wielkim. Te lipy pamiętają, że tu stała...

Fot. Donata Zawidlak


otaczały ją.
Do dzisiaj to miejsce zupełnie już zdziczało...

Przed II wojną światową we wsi mieszkało ok. 3000 mieszkańców w 500 domach. W czasie akcji Wisła wysiedlono mieszkańców i spalono większość zabudowań by nie mieli do czego wracać. Nieliczne budynki drewniane przetrwały. Zostało ich się w Wisłoku 66 wliczając cerkiew.
Niewielu wróciło do rodzinnego domu. Udało się to Panu Teodorowi Gocz z Zyndranowej.
Po latach spisał swoją historię. Smutna opowieść. Ku pamięci i jako świadek łemkowskiej kultury powstało dzięki ciężkiej jego pracy muzeum w jego drewnianym domu rodzinnym...niewiele oryginalnych chałup łemkowskich przetrwało powojenną zawieruchę...te nieliczne niszczeją. Miejscowi wolą zbudować coś na kształ postPRL-kiego. Wszędzie straszą murowane z byle czego klocki, które służą im domy.
Mam nadzieje, że moja chyża przetrwa jeszcze długie lata i nie zniszczy jej miejscowa zazdrość i niechęć do obcych.