Stało się. Trup w pościeli się ścieli.
Czwarta w nocy, w kominku już się pali...w chacie cieplej coraz. Kładziemy się z Julką spać.
- Tato, tu są bobki mysie !
- Co ty dziecię opowiadasz ? Pod kołdrą?
- Nooooo!
Wpadam do pokoju. Zerkam. No są. Kołderkę podnoszę a tam trup:
Mała myszka przyszła i żywota dokonała. Wygląda jakby spała. Oboje strachem przejęci baliśmy się jej tknąć.
Wiecie jak to jest kiedy trup ożyje?!
Kombinowaliśmy jak tu ją podnieść i zlikwidować. Dobre pół godziny minęło zanim znaleźliśmy jakieś pudełko i w nie zapakowaliśmy "śpiące" truchło.
Do rana jakoś się nie obudziła. Dokonaliśmy bez obiekcji oficjalnej kremacji zwłok w kominku.
Przygoda o jaką w mieście trudno...i straty same.
Bella i Chester.
5 lat temu