Na sam przód przywaliło śniegiem w niedzielę...
...kiedy po zakupy do miasta trzeba było jechać...na letnich oponach oczywiście jeszcze...
...za to poniedziałkowym rankiem wszystko wokół zamrożone na kość było...
...a i noc mimo kominka nie była za ciepła...sprawdziłem: -7 stopni...drzewa do kominka nie nadążałem wrzucać...poszedłem po rozum do głowy i to co miałem za dni kilka uczynić w poniedziałek na biegu zrobiłem...watę na stropie ułożyłem i dziury wszelakie utkałem... optykiem się mianowałem!
I stało się cudownie cieplutko...jak w saunie...choć w kominku prawie się już nie pali...i nocą drew doń już nie dokładałem...za to skóra piecze i drapie...jeszcze teraz wszędzie tę wełnę czuję...
Strop na chyżówką rozebrany...był - już nie jest. Dzisiaj go ładnie "chłopy" odbudowały...jutro poprawiać będą powałę w części nad izbą z piecem a do końca tygodnia skończyć mają stropy nad boiskiem i w sieni.
I znów w wełnie przyjdzie mi się grzebać...źle mi się robi na myśl samą...