sobota, 17 lipca 2010

"Każde marzenie dane jest nam wraz z mocą potrzebną do jego spełnienia"

...cytat z książki Kingi i Chopina...napawa mnie optymizmem!
Przesyłam i dedykuje go wszystkim tym, którzy się wahają i boją ich spełnienia (są i tacy) lub przyżywają ciężkie chwile, bo podjęli się ich realizacji i być może tkwią w martwym punkcie.

Nie, żebym był specjalnie wierzący ale coś w tym jest. Odkąd zabrałem się ostro do realizacji moich wyśnionych obrazów wszystko wygląda inaczej...może dlatego, że jestem optymistą, może dlatego, że jest we mnie ogromna determinacja i wola realizacji celu...nie wiem tego ale wiem, że to działa!

sobota, 10 lipca 2010

Bajkowo...

Dotarły okienka!
Niespecjalnie byłem kontent po ich obejrzeniu u stolarza. Robota fachowa i owszem ale trzy poziomie szprosy sprawiały, że zamiast kwadracików wyszły  prostokąty...a to nie mieściło się w moich wyobrażeniach o chacie łemkowskiej...okienka bez dwóch zdań wymagały modyfikacji!
Wymontowałem klejone od środka szprosy (będzie je łatwiej umyć) i wkleiłem je pionowo pomiędzy dwa dolne prostokąty na zewnątrz każdego skrzydła i wyszło to tak:


Całość prezentuje się bajkowo...


zapytałem przechodzącego sąsiada czy mu się okienka podobają...odpowiedź:

- takie ukraińskie...

i o to chodziło!

Po całym tygodniu pracy kończymy murowanie fundamentu pod drugą częścią domu....


...jest równie piękny co okienka....i węgieł, którego fotografie już wcześniej tu umieściłem.
 I On wyszedł lepiej niż się spodziewałem...


Krzywy jakby stąd był!
Coraz piękniej....
Ludziska przejeżdżające samochodami zaczynają się oglądać za chatą....co będzie jak nabierze kolorów?

czwartek, 8 lipca 2010

Na starcie - druga połowa

Lewa część chaty wygląd ma już właściwy...czas zacząć drugą cześć. 
Na razie straszy okrutnie...

 

 Od rana w poniedziałek budujemy we trzech fundament z kamienia...

I zaczyna to fajnie wyglądać.



z tyłu chaty braknie nam kamienia...ale musimy wymurować choć węgły pod podwaliną żeby cieśle mogli dalej układać belki...


Za namową Magda_Lenki poszukuje impregnatów w kolorze zbliżonym do oryginalnego malowania. Na zdjęciu niżej widać jego wyblakłe szczątki...


wydaje mi się, że dolny kolor z próbki  poniżej będzie akuratny!

  

...niestety zdjęcia nie oddają właściwych barw.

Są okienka! Za chwilę będą fotki.









czwartek, 1 lipca 2010

Huśtawka

Po głowie myśli mi dziwne biegają...rzucić wszystko i uciec się do Wisłoka...na dobre i złe.
Na razie zwycięża rozsądek. Nie wiem czy to dobrze czy źle. Nie mam czasu nad tym się zastanawiać. Dopiero skończył się weekend. Chciałem zamieścić nowe fotki ale one już się zestarzały...bo jutro wstaje nowy dzień...pierwszy dzień nowego weekendu!

Dnie upływają na pracy i sprzątaniu. Sprzątaniu - bałaganu po fachowcach. Drewno trzeba pociąć, posortować i złożyć. Te spróchniałe i porażone przez owady spalić. Ogień płonie cały dzień...jak na olimpie. Plac uporządkować. Kamień wyciągnąć z rzeki bo od soboty ruszamy z murowaniem niedokończonego fundamentu drugiej części domu. A brakuje sporo!

Dom wzbudza ogromne zainteresowanie tak przejezdnych jak i miejscowych. Pierwsi zatrzymują się i oglądają z zaciekawieniem pełni podziwu, drudzy kręcą głową z politowaniem...ogarnia mnie huśtawka nastrojów...budować...palić...mieszkać...porzucić...sprzątać...

Dom wariatów! A może dom wariata?

Mimo chmur  i "mojego rozhuśtania" wybraliśmy się na rowery. W niedziele. A co!
Jedni do kościoła...inni na rower!
Zostawiliśmy mój biedny domek z tyłu i ruszyliśmy do Czystogarbu. Pod górę.


Miało być jedno wzniesienie ale wiara wyrwała do przodu i miast skręcić na starą drogę, asfaltem gonili w górę...i w dół. I tak cztery razy...


skończyło się...pchaniem rowerów pod górę.

grzbietówką...
 
 
... było łatwiej....bo z górki łatwiej pchać rower...



 No i była kraksa. Ale bez zdjęcia bo poszkodowana średnio się prezentowała po skoku na główkę przez  kierownicę.

Ciemne chmury nie napawały mnie optymizmem....




Dość już narzekania. Trzeba brać się do pracy! Od soboty wielkie murowanie...jak nie skończymy w tydzień to fachowcy nie wrócą i przed zimą nie skończymy...a ja już marzę o ciepłym piecu.